Data: 22 grudnia 2010
Kolejny raz Ben Underwood – chłopiec z echolokacją – tym razem w TVP2. Obejrzałem dokument i mam pewien komentarz. Echolokacja, czyli kierowanie się odbitymi dźwiękami przez człowieka niewidomego na pewno wzbudza zachwyt i podziw. Nie powiem, też chciałbym mieć taką funkcję podczas moich spacerów. ALE…
Według mnie dokument pokazał, że Ben posługuje się świetnie echolokacją jedynie we własnym środowisku, które udało mu się ogarnąć. Poza nim, chłopiec błądził i był narażony na niebezpieczeństwa ulicy. Działa tu zatem bardziej przyzwyczajenie, inteligencja i rozpoznanie terenu.
Niechęć do chodzenia z białą laską, dla osób poruszających się z nią, jest bardzo naiwna. Ben nie dał rady samą echolokacją przejść przez nieznaną trasę. Dodatkowo wpadłby niechybnie do dużej dziury, bo nie da się ich usłyszeć (są nisko, nie zawsze są tak głębokie, jak w programie). Jeśli bohater chciałby naprawdę zmierzyć się bez białej laski z poruszaniem – zapraszam na Krakowa na nierówne chodniki, wystające przeszkody, nielogiczny układ ulic itp.
Najważniejszą rzeczą w tym dokumencie było dla mnie potwierdzenie, że Ben nie ma wcale lepszego słuchu od innych – to najczęstszy mit i stereotyp o osobie niewidomej. Badania pokazały, że słuch i zakres słyszenia jest całkiem przeciętny. Echolokacja Bena polega na analizowaniu dźwięków i uczeniu się ich – ta umiejętność rzeczywiście może wzbudzić podziw.
Dodaj komentarz do artykułu przez formularz