Przejdź do treści

Menu:

Z laską czy bez laski – oto jest pytanie

Data: 1 marca 2010

Zgodnie z przepisami ustawy o ruchu drogowym, osoby posiadające znaczny lub umiarkowany stopień niepełnosprawności z tytułu upośledzenia narządu wzroku, mogą się poruszać po drogach publicznych jedynie przy pomocy białej laski. Niewidomi nie przestrzegający tego przepisu, w razie wypadku, tak samo jak pijani, odpowiadają za wszelkie wypadki powstałe z ich udziałem bez względu na to, po czyjej stronie leżała wina.


No właśnie. Biała laska. Symbol ślepoty, przedmiot najbardziej znienawidzony przez wielu niewidomych. Przezwyciężenie psychicznych zahamowań związanych z wyjściem na ulicę z laską w ręku to chyba najtrudniejszy etap rehabilitacji. Wymaga przełamania strachu i wstydu.

Niemniej jednak uważam, że umiejętność samodzielnego poruszania się, robienia zakupów, załatwiania swych spraw jest podstawową potrzebą każdego niewidomego – stanowi podstawę niezależnego życia. Daje pewność siebie, ułatwia komunikację z otoczeniem. Całkowicie niewidomi oraz resztkowcy bez względu na to, ile wzięcie do ręki białego kija ich kosztuje, powinni z nim chodzić. Czy jednak wyjście z laską w każdej sytuacji jest bezpieczne?

Mój chłopak, mimo minimalnych resztek widzenia, porusza się po mieście bez laski. Żadne prośby ani groźby nie pomagają. On nie weźmie laski do ręki i już! Jest to dla niego niebezpieczne i nieraz się wściekam, gdy widzę go w akcji. Są jednak sytuacje, w których jestem o niego spokojniejsza wiedząc, że idzie bez laski. Mieszkam daleko od centrum miasta. Okolica ładna i spokojna, jednak wieczorami zupełnie wyludniona. W niektórych miejscach, po ciemku, strach chodzić. Z tych powodów Andrzej wieczorami odprowadza mnie pod sam dom. Drogę do mojego domu zna na pamięć, a niespodzianki w postaci wielkiej dziury na środku chodnika zdarzają się niezwykle rzadko. Jedynym wypadkiem, jaki mu się przydarzył, było zderzenie z zaparkowanym na ulicy samochodem. Podczas wieczornych spacerów nieraz słyszymy bogate w polską łacinę słownictwo pijanych nastolatków. Czy samotny chłopak z białą laską w ręku może czuć się w tym przypadku bezpiecznie? Czy nie lepiej udawać widzącego? W ciemności ślepotę łatwiej zamaskować. Kto zwróci uwagę na idącego mężczyznę?

Podzielcie się swoimi doświadczeniami. Czy wieczorami czujecie się bezpieczni na opustoszałych ulicach? Może, gdy teren jest wam dobrze znany, bezpieczniej jest poruszać się bez laski? A może zabezpieczenie przed wpadnięciem w dół lub wpakowaniem się pod samochód jest ważniejsze i niewidomy pod żadnym pozorem bez laski wychodzić nie powinien?

Do PZN-u należy około 80 000 niewidomych i słabowidzących, w tym całkowicie niewidomych mniej niż 10%. Resztę stanowią słabowidzący. Stan wzroku wielu członków PZN pozwala na swobodne poruszanie się. Jednak możliwości te zależą od różnorodnych czynników, a przede wszystkim oświetlenia. Osłabione oczy wszystkiego nie wypatrzą, mimo to niedowidzącego z białą laską w ręku można by szukać ze świecą.

Wśród tyflologów nie ma zgody co do optymalnego momentu rozpoczęcia nauki orientacji przestrzennej. Jedni uważają, że powinno się ją rozpocząć dopiero, gdy samodzielne poruszanie sprawia trudności. Ganianie słabowidzących w goglach mija się z celem i jest wręcz śmieszne. Inni natomiast twierdzą, że im wcześniej człowiek oswoi się z białym kijem, tym lepiej, a nadmiar umiejętności nikomu nie zaszkodził. I jedni i drudzy po części mają rację.

Faktem jest, że słabowidzący niejednokrotnie traktują kursy rehabilitacji podstawowej jak darmowe wczasy. Wykonywanie różnych czynności z zawiązanymi oczami jest dodatkową frajdą. Z całą pewnością niektórzy z nich na takim turnusie nie powinni się znaleźć. Daleka jednak jestem od stwierdzenia, że wprowadzanie osób posługujących się resztkami wzroku w tajniki życia „po niewidomemu” jest pozbawione sensu.

Wzrok ma to do siebie, że lubi się pogarszać. Medycyna robi ogromne postępy. Jednakże dla osób o złożonych wadach wzroku obecnie niewiele może zrobić. Życie jest brutalne i choć nie chcemy o tym myśleć, to za rok, dwa czy za kilka lat, piękno otaczającego świata pozostanie tylko wspomnieniem…

Dbajmy o swoje oczy, miejmy nadzieję, że to najgorsze nigdy nie nastąpi. Jednak różnie może się zdarzyć. Czy więc nie lepiej być przygotowanym?

We wszystkich artykułach podkreślam, jak ważna dla każdego niewidomego jest umiejętność samodzielnego poruszania się. Dla mnie – rasowego globtrotera, uzależnienie od innych osób jest nie do przyjęcia. Człowiek, który nagle utracił wzrok musi przejść pole minowe realnych niebezpieczeństw i własnych oporów psychicznych, by w końcu samodzielnie chodzić i podróżować.

My słabowidzący mamy czas się przygotować. Wiem, że biała laska napawa wstrętem. Jednak, moim zdaniem, nauka posługiwania się nią przychodzi łatwiej, gdy człowiek widzi. Mając dobre wyobrażenie otaczającej przestrzeni, czujemy się bezpiecznie. Bez większych stresów możemy skupić się na opanowywaniu technik. Chodzenie w goglach słabowidzący traktują jako swego rodzaju zabawę. Ułatwia to przezwyciężyć problemy emocjonalne związane z wzięciem do ręki białego kija. Ogromną rolę odgrywa świadomość, że po zdjęciu gogli znowu będą mogli posługiwać się wzrokiem.

Niestety, niewidomi tego komfortu są pozbawieni. Poza tym mają trudności z akceptacją nowej sytuacji. Biała laska jest widomym znakiem niepełnosprawności, budzącym lęk i skrępowanie.

Nie ulega wątpliwości, że słabowidzącym, szczególnie tym, którym wzrok się pogarsza, nauka poruszania się z laską jest potrzebna. Czy jednak powinni jej używać w życiu codziennym?

Gdy dwa lata temu nadarzyła się okazja wzięcia udziału w kursie orientacji przestrzennej, zdecydowałam się bez wahania. W goglach i z laską w ręku przemaszerowałam całą Bydgoszcz. Wydaje mi się, że moje przygody na długo pozostaną w pamięci pani instruktor. Jednym z zadań było rozpoznawanie sklepów po zapachu. Bez problemów odnalazłam sklep rybny oraz aptekę. Idąc dalej, poczułam intensywny zapach. Dość głośno stwierdziłam, że gdzieś w pobliżu jest perfumeria. Perfumerią okazała się kobieta. Możecie sobie wyobrazić śmiech przechodniów obserwujących tę scenę.

Idąc w upalny, lipcowy dzień przez miasto, nabrałam ochoty na lody. Jak jednak znaleźć lodziarnię, skoro lody nie mają zapachu? Poratował mnie brzęk szklanek dobiegający z boku chodnika. Nie czekając na instruktora, ruszyłam w tym kierunku. Towarzystwo przy stolikach w jednej chwili ucichło. Dziewczyna w goglach to niecodzienny widok. Lodów nie mieli. Następnego dnia dowiedziałam się, że była to jedna z najgorszych spelun.

W celu utrwalenia zdobytych umiejętności, postanowiłam chodzić z laską również po zajęciach. Zaobserwowałam wtedy dziwne zjawisko. Okazało się, że laska nie chroni mnie przed potknięciami. Gdy chodziłam w goglach, potknięcia się nie zdarzały. Tłumaczę to w prosty sposób. Mam bardzo duże zaufanie do wzroku. Chociaż czasami to, co widzę, okazuje się złudne, ale i tak bodźce wzrokowe są dla mnie ważniejsze niż dotyk.

Obecnie laska spoczywa na półce. Jeśli nadejdzie moment, w którym będzie mi potrzebna, bez wahania wezmę ją do ręki. Na razie doskonale radzę sobie bez niej.

Nasuwa się pytanie. Czy każdy słabowidzący bez względu na stopień uszkodzenia wzroku powinien posługiwać się laską lub przynajmniej nosić ją dla celów sygnalizacyjnych?

A może sami powinniśmy decydować, kiedy zaczniemy korzystać z usług „blondynki”? Wyraźcie swoją opinię. Zachęcam również do dyskusji całkowicie niewidomych. Napiszcie, jak wyglądała Wasza droga do usamodzielnienia. Czy w razie odzyskania choć niewielkich możliwości widzenia odstawilibyście laskę w kąt?

Autor: Liliana Laska

Żródło: „Wiedza i Myśl” 03.2010 za „Biuletyn informacyjny” listopad i grudzień 2003 r.

Bądź na bieżąco - subskrybuj newsletter MoimiOczami.pl

Bądź na bieżąco – subskrybuj newsletter MoimiOczami.pl

Aby zapisać się do newslettera, wpisz swój adres email poniżej. Otrzymasz email z informacją, jak potwierdzić subskrypcję.

Dodaj komentarz do artykułu z Facebooka:

  • Beata

    23-12-2010

    Witam serdecznie 🙂 Potrzebuję pomocy! Zaprojektowałam system wspomagania poruszania się oraz orientacji w przestrzeni osób niewidomych i niedowidzących, jednak chciałabym poznać opinię kogoś, kto sie dzi w temacie dłużej niż ja. Na podjęcie tego tematu zdecydowałam się, kiedy projektując stację metra na uczelni(kier. architektura wnętrz) znalazłam informację, która mnie zbulwersowała, a mianowicie, że pomimo deklaracji władz stolicy, metra i resortu infrastruktury dotąd nie ma tzw. guzków, sygnalizujących krawędzie peronu na stacjach. Wiem, że dwa lata temu miała miejsce tragiczna sytuacja, kiedy niewidomy Filip wpadł pod pociąg metra, omal nie tracąc życia, przez czyjeś ewidentne niedopatrzenie.. Od tamtego momentu perony wciąż nie są oznakowane tak, by niewidomi słabowidzący czuli się bezpiecznie.. Nie mam wśród znajomych , czy członków rodziny osoby niewidomej, czy niedowidzącej, także nie mogłam skonfrontować założeń teoretycznych z „grupą docelową”. Oczywiście przed przystąpieniem do projektowania zrobiłam analizę i rozeznanie tematu ( do wglądu tutaj http://www.sendspace.com/file/2udvjl ), jednak nie miałam okazji zapytać o zdanie osób z myślą p których powstał projekt. Gdyby ktoś z was w czasie świąt znalazł chwilę na zapoznanie się z moim projektem -> http://www.sendspace.com/file/qtr6v9 <- będę naprawdę wdzięczna, za przesłanie mi wszelkich uwag. Interesuje mnie głównie, czy taki system sprawdziłby się dla osób niewidomych poruszających się z laską- czy takie "kierunkowskazy" wyczuwalne laską byłyby pomocne? czy osoba poruszająca się z laską wyczuwa takie wypukłości jak 2 cm(tyle przewiduje w projekcie na "rowki" wskazujące drogę, musiałam wziąć pod uwagę również to, aby działając na rzecz osób niewidomych nie spowodować zagrożenia dla pozostałych osób korzystających z przestrzeni peronu). Pozdrawiam i życzę wesołych świąt, Beata Brzoza kontakt@beatabrzoza.pl

Dodaj komentarz do artykułu przez formularz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarz będzie widoczny na stronie, ale nie uczestniczy w dyskusji na Facebooku