Przejdź do treści

Menu:

Przestworza dostępne (cz. 1) – Michał Dębiec / Tyfloświat 2.2010

Data: 10 listopada 2010

Przestworza dostępne - Michał Dębiec - samolotMarzenia o lataniu skłaniały dzielnych awiatorów do przerażających eksperymentów, które doprowadziły do powstania dzisiejszych samolotów. Podróże lotnicze stały się powszechne i zupełnie zwyczajne. Dla mnie posiadają jednak wciąż posmak czegoś niezwykłego. Najbardziej lubię nagłe przyspieszenie i odrywanie się od ziemi. W podróżach lotniczych jest też coś, czego bardzo nie lubię – przeprawa przez lotniska. Widzę bardzo słabo i poruszam się z białą laską, toteż wszelkie che ckpointy i bramki wywołują u mnie stres. Czy odprawa może być spokojniejsza? Co lotniska oferują osobom niepełnosprawnym i dlaczego?

Kiedy budzisz się rano i wiesz, że za kilka godzin czeka Cię podróż samolotem, zaczynasz się denerwować. Zastanawiasz się, czy zdążysz na lot, czy odprawa pójdzie szybko, czy dolecisz do celu w jednym kawałku i czy nie będzie turbulencji, które wytrzęsą Twoim żołądkiem. Te same obawy przychodzą do głowy osobie niepełnosprawnej, ale dodatkowo zastanawia się ona jeszcze nad innymi kwestiami – czy ktoś pomoże mi dotrzeć do właściwego miejsca odprawy i nie pozwoli mi się zgubić, czy obsługa lotniska pomoże mi w sposób umiejętny, czy prosząc o pomoc wywołam duże zamieszanie, czy osoby pomagające zmuszą mnie do siedzenia z nimi w poczekalni?

Być może powyższe pytania są nieracjonalne, ale strach ma do siebie to, że oddziałuje głównie na nasze emocje i potrafi paraliżować. Oczywiście większość czarnych scenariuszy podpowiada nam wyobraźnia pod wpływem stresu, towarzyszącemu podróży. Niektóre z nich są jednak dyktowane przez własne doświadczenia lub opowieści innych niepełnosprawnych pasażerów.

Sam także przeżyłem kilka takich przypadków, wywołujących późniejsze obawy.

Co może się przytrafić osobie niepełnosprawnej na lotnisku?

Podróżowaliśmy kiedyś razem z kolegą – również słabowidzącym – z Warszawy do Aten z przesiadką w Mediolanie. Zgłosiliśmy wcześniej na lotnisku Chopina w Warszawie, że przydałaby się nam asysta w podróży. Nie wiedzieliśmy wówczas, jak to może wyglądać. Szybko zjawiła się pani przewodnik, która poprowadziła nas do okienka odprawy, a następnie do poczekalni przed bramką odlotu. Tutaj już sami musieliśmy sobie radzić, aż do wejścia na pokład. Załoga samolotu była poinformowana o naszym statusie pasażera niepełnosprawnego, więc szybko i fachowo wskazano nam nasze siedzenia i miejsce na bagaż. Zadaniem stewardes w samolocie jest pomaganie pasażerom i pilnowanie bezpieczeństwa, więc są też one przygotowane do wspierania osób starszych i niepełnosprawnych.

W Mediolanie czekała już na nas miła pani z obsługi naziemnej, która przeprowadziła nas przez labirynt lotniskowych korytarzy, aż do specjalnie utworzonej poczekalni dla pasażerów starszych i niepełnosprawnych, wyposażonej w prasę, telewizor i wodę. Do kolejnego odlotu mieliśmy jeszcze cztery godziny, ale pani zapewniła, że wróci po nas, jak tylko będzie odpowiedni czas. Wtedy widzieliśmy ją po raz ostatni. Obserwowaliśmy wskazówki zegara, które pokazywały coraz krótszy czas do odlotu – 30 minut, 20 minut, wreszcie 15. Postanowiliśmy opuścić poczekalnię i sami dotrzeć do gate’u. Ledwo wbiegliśmy na pokład samolotu przez rękaw, a drzwi się za nami zamknęły i odlecieliśmy. Byliśmy trochę wściekli, że o nas zapomniano.

Gdy dotarliśmy na lotnisko w Atenach, nie było już nikogo do pomocy. Z pewną trudnością odnaleźliśmy właściwy taśmociąg z bagażami. Ponieważ wyjścia były cztery, nie wiedzieliśmy, przy którym spotkamy oczekujących nas znajomych, więc siedzieliśmy i zastanawialiśmy się, co robić. Dopiero po trzecim komunikacie, podawanym przez głośniki, zorientowaliśmy się, że dotyczył nas – nasze imiona i nazwiska zostały źle wymówione i zniekształcone. Historia skończyła się szczęśliwie i dotarliśmy w końcu do właściwego wyjścia.

W drodze powrotnej już nikt nie zwracał uwagi na pieczątkę na naszych biletach, oznaczającą prośbę o udzielenie wsparcia pasażerom z dysfunkcją – ani w Atenach, ani w Mediolanie, ani w Warszawie. Ta podróż odbyła się w roku 2000.

Lotnisko Charlesa de Gaulle’a pod Paryżem jest niezwykle rozległe. Tablice odlotów, stojące w kilku miejscach mają po 5 metrów wysokości i pokazują informację w sposób kontrastowy. Dzięki temu, wraz z moją towarzyszką mogliśmy się łatwo odnaleźć. Ponieważ nie zgłaszałem nikomu swojej niepełnosprawności, całość odprawy miała standardowy przebieg. Kiedy doszliśmy do poczekalni przed odlotem, zobaczyliśmy ławeczkę oznaczoną emblematem człowieka na wózku. Pomyślałem, że to bardzo praktyczne, by miejsce dla osoby niepełnosprawnej było tak blisko bramki, bo jest ona na widoku obsługi naziemnej. Odprawiono siedzących na ławeczce w pierwszej kolejności i zgłoszono załodze samolotu ilość osób niepełnosprawnych i rodzaj dysfunkcji. W pierwszej kolejności wpuszczono nas do rękawa, na którego końcu znajdował się autobus podwożący pod samolot. Zajęliśmy miejsca siedzące w pojeździe i ucieszyliśmy się, że nie będziemy musieli walczyć o miejsca w samolocie, bo wejdziemy pierwsi. Tymczasem chwilę później do autobusu weszli wszyscy pozostali pasażerowie i w myśl zasady – ostatni będą pierwszymi – znaleźli się na pokładzie samolotu na początku, nas zostawiając w tyle. Wsparcie było zatem połowiczne i kończyło się za bramką lotniska.

Słyszałem również o przypadku z Krakowskiego lotniska Balice, na którym osoba niewidoma została zmuszona do przemieszczania się po terminalu wózkiem inwalidzkim. Oto relacja opublikowana na blogu „Niepełnosprawni inaczej”: Kiedy odprawialiśmy się na lotnisku w Balicach, pracownik portu zdecydował, że powinienem jechać na wózku inwalidzkim. Rozmawiał o tym nie ze mną, lecz z moim towarzyszem podróży. Nie pomagały argumenty, że poradzimy sobie na piechotę, bo przecież oni mają taki obowiązek. Obowiązek nałożony dyrektywą unijną.

Wszystkie powyższe doświadczenia łączy to, że na lotnisku wypracowano już pewne procedury, stworzone dla wspierania pasażerów niepełnosprawnych, lecz nie były one realizowane w konsekwentny i umiejętny sposób. Obecnie wiele się zmienia w obszarze dostępności portów lotniczych.

Dostępność obiektów i usług dla osób niepełnosprawnych nie jest już tylko modą, z dużym polem dowolności stosowania. Obecnie Parlament Europejski potwierdził, że tylko poprzez ciągłe zwiększanie stopnia dostępności możliwe jest korzystanie osób niepełnosprawnych ze swoich praw człowieka i obywatela. Tworzone dyrektywyw mają również na celu znoszenie dyskryminacji.

Autor: Michał Dębiec
Źródło: „Tyfloświat” 2.2010 – Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego

Bądź na bieżąco - subskrybuj newsletter MoimiOczami.pl

Bądź na bieżąco – subskrybuj newsletter MoimiOczami.pl

Aby zapisać się do newslettera, wpisz swój adres email poniżej. Otrzymasz email z informacją, jak potwierdzić subskrypcję.

Dodaj komentarz do artykułu z Facebooka:

  • Staszek

    11-11-2010

    Ja jestem bardzo ciekaw jak brzmiało w ustach greckiej pani na lotnisku Twoje imię i nazwisko 🙂 „pesendżer Majczel Dibik” ?

  • michaldebiec

    14-11-2010

    Pamiętam, że jakoś podobnie – pasendżerers Dibek end cadocki (to mocno przekręcona wersja nazwiska obywatela Zadrożnego)

Dodaj komentarz do artykułu przez formularz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Komentarz będzie widoczny na stronie, ale nie uczestniczy w dyskusji na Facebooku